CodziennośćJapoński dom

Moja japońska zastawa

1 zastawa

Zaczęłam klasycznie. Kupiłam czajniczek do herbaty i sześć czarek. Tak zwany komplet.
Służył mi dzielnie dopóki coś się nie stłukło. Cała radość też wtedy legła w gruzach. Ach, gdzie to teraz dokupić!
Podobnie było z talerzami. Zdobyłam sześć większych i sześć mniejszych. Zanim dokupiłam malutkie z tej samej manufaktury, już coś z poprzedniego zakupu poszło na straty.
Zrozumiałam, że takim wypadkom nie będzie końca, a to przecież nie szwedzki, wiadomo-który, sklep, gdzie klasyczne modele (ale też tylko kilka!) są zawsze w sprzedaży. Poczułam, że wybrakowana, poupychana w szafkach, ceramika będzie już mnie prześladować w nieskończoność.

Chyba, że zmienię strategię. Chyba, że podejdę do sprawy po japońsku!
Pomysł jest genialny w swej prostocie: kupować rzeczy pojedynczo.

2

Ma to same plusy.
Po pierwsze: koniec ze zdekompletowanymi kompletami!
Po drugie:  koniec z szukaniem czegoś, co jest prawie-takie-samo, i ma coś udawać.
Po trzecie: teraz zawsze można kupić coś nowego, dodać nowy element.
Po czwarte: z każdego wyjazdu, z każdego zakątka kraju czy świata, można przywieźć piękne naczynie i tym samym nadać nowe, wreszcie praktyczne, znaczenie instytucji „pamiątki”.
Po piąte: to jest po prostu bardzo po japońsku.
Kiedy siądziesz do japońskiego posiłku, jeszcze raz przyjrzyj się talerzykom. Czy to jest komplet? I tak i nie.
Z pewnością nie w „naszym” znaczeniu, bo przedmioty nie są identycznie zdobione. Ale stanowią jednak przemyślany układ i trudno powiedzieć, że „to nie pasuje”. Komponowanie zastawy ma tu charakter bardzo kreatywny. I bardzo praktyczny. Zniszczoną rzecz zawsze można zastąpić czymś innym.

3  3a

To bardzo przemówiło do mojego serca.
Oderwanie się od koncepcji kompletu zmieniło wszystko.
Nie tylko wygląd mojej zastawy, ale też sposób podejmowania gości i, oczywiście, sposób gotowania!
Wyposażona w dziesiątki obłędnych talerzyków i miseczek, różnej wielkości i o różnych wzorach,
uruchomiłam na nowo swoją (i tak już wariacką) wyobraźnię.
W każdym szaleństwie jest zwykle metoda, więc i ja, wbrew pozorom, miałam swój klucz w doborze naczyń.
Postanowiłam kupować tylko te, których kolorystyka mieści się w zakresie granat-niebieski-beżowy-biały. Plus glina i drewno.
Tak dziś wygląda moja zastawa. Każda rzecz jest wyjątkowa. Każda ma swoją historię.

4  5

7 6

8  9

Większość rzeczy pochodzi z najróżniejszych zakątków Japonii, ale jest tu też miseczka z Grecji, ze Szwecji i talerzyk z Iraku. Mam też tackę ze szwedzkiego sklepu i trawiaste podkładki z niemieckiej sieciówki. Wszystko razem współistnieje i wygląda wspaniale. I, w razie czego, każdą rzecz można zastąpić czymś innym.

Japońska ceramika jest piękna i różnorodna. Inspiruje do walki z bylejakością.
Aż żal ograniczać się tylko do jednego wzoru.
Od czego zacząć? Od porządków w kuchni, pozbycia się wszystkich niekochanych naczyń, obtłuczonych ostańców i nieużywanych sprzętów. Kiedy już się przejaśni w szafkach, warto, na podstawie tego co zostało, pomyśleć o swoim kluczu.
I ruszyć na zakupy!
W lokalnych sklepach z ceramiką, w supermarketach, na targach, wszędzie można wyszperać przepiękne naczynia do swojej nowej kolekcji. Zapraszam też z całego serca do UZEN

 

 

7 thoughts on “Moja japońska zastawa

  1. Jakie to banalnie proste i piękne. Tym sposobem dorobimy się kolekcji, a nie jak ja zbieraniny bez składu i ładu. Szkoda, że nie wpadłam na ten pomysł.
    Serdecznie pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *