Stalowa Tokyo Tower to dziś jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli japońskiej stolicy, ale to rozpościerająca się u jej stóp Świątynia Zojo-ji (増 上 寺) jest śladem prawdziwego starego Tokyo. To rodzinna świątynia najpotężniejszego rodu szogunów -Tokugawa!
Tokugawa Ieyasu przeniósł w XVIw. Zojoji na obecne miejsce i podniósł jej rangę. Stała się odtąd nie tylko główną świątynią Jodo-Shu, ale też potężnym klasztorem szkoleniowym. Obejmowała 48 mniejszych świątyń i 100 budynków zamieszkałych na stałe przez 3000 kapłanów i nowicjuszy. Do dziś utrzymuje swą niepodważalną pozycję dla odłamu Buddyzmu Czystej Krainy.
Na terenie kompleksu powstało też niesamowite Mauzoleum Rodziny Tokugawa. Stanowi zamkniętą enklawę na tyłach Świątyni, odgrodzoną wspaniałą bramą, której strzegą dwa smoki. Pochowano tam 6 z 15 szogunów Tokugawa: Hidetada, Ienobu, Ietsugu, Ieshige, Ieyoshi i Iemochi oraz ich żony i dzieci. Wiosenna wizyta w czasie hanami uzmysławia jak bardzo na każdym kroku śmierć przeplata się z życiem. Niesforne, rozkwitające wszędzie sakury wciskają się między majestatyczne grobowce.
Po upadku szogunatu Tokugawa i nastaniu Ery Meiji, grunty świątynne były stopniowo konfiskowane przez rząd, ale dopiero podczas nalotów w czasie II wojny światowej, kompleks prawdziwie ucierpiał. Większość starych budowli spłonęła, a obecne budynki zostały pieczołowicie odbudowane we współczesnych czasach. Wyjątek stanowi główna brama wjazdowa, Sanmon, która jest oryginalna i pochodzi z 1622 roku. Przetrwała wszystkie pożary, trzęsienia ziemi i wojny.
Wielka czerwona Sanmon (Sangedatsumon) jest wspaniała! Majestatyczna. Zadziwiająca. Ogromna. Doskonale oddaje pierwotną potęgę Świątyni i jej skalę architektoniczną. Dwupiętrowa, ma 21 metrów wysokości, prawie 29 m szerokości i 18 m głębokości. Do wyrzeźbienia wizerunków Buddy i jego uczniów Tokugawa ściągnął najprzedniejrzych rzeźbiarzy z Kyoto. Przejście przez nią (i wstąpienie na teren Zojoji) ma uwolnić nas od trzech ludzkich cech zatruwających umysł – chciwości, złości i głupoty. San-Gedatsu-mon to dosłownie właśnie Brama Przekroczenia Kręgu Trzech (przywar- przyp.)
Daibonsho, czyli Wielki Dzwon, też jest niemal tak stary jak pierwotna świątynia. Ma ponad 3m wysokości i waży 15 ton! Odzywa się dwa razy dziennie – sześć uderzeń we wczesnych godzinach porannych i wieczornych. Obwieszcza tym samym początek i koniec dnia oraz pomaga oczyszczać sto osiem ziemskich namiętności (bonno), które prowadzą ludzi na manowce ;))) Podczas ceremonii noworocznej to również shorodo, czyli dzwonnica, jest najbardziej obleganym miejscem.
Główny budynek świątynny – Daiden (Hondo) – zyskał dzisiejszą formę dopiero w 1974 roku. Japończycy są z niego bardzo dumni, bo łączy tradycyjną strukturę buddyjskiej świątyni ze „śmietanką” nowoczesnej japońskiej architektury. Wewnątrz bardzo prostego wnętrza króluje w czerni i złocie Budda Amida. Najpiękniej wygląda w świetle poranka. Ta scenografia urzekła nawet filmowców, którzy zdecydowali się nakręcić w Zojoji niektóre sceny do filmu Wolverine (2013). To jedyny film z tej serii, który byłam w stanie obejrzeć niestety, i to właśnie ze względu na japońskie wątki.
To, co z pewnością przyciągnie uwagę podczas spaceru po świątyni, to Niwa no Jizo, czyli Ogród Nienarodzonych Dzieci. Rodzice, których ciąże zostały poronione, usunięte, czy dzieci urodziły się martwe, mogą wybrać posąg w ogrodzie, odziać go i obdarować drobiazgiem. W ten sposób utrzymują maleństwo w pamięci i opanowują poczucie straty.
Na tyłach Hondo mieści się jeszcze jeden cmentarz, już bardziej „zwyczajny”, choć chowane są na nim nie takie znów zwyczajne, bo zacne i majętne, rody.
Myślę, że warto jeszcze zajrzeć do Kosho-den, współczesnej sali wykładowej, która służy „oczyszczeniu duszy i krzewieniu czystej energii do życia”. Kasetonowy strop sali pokrywają niesamowite i , jak dla nas, bardzo japońskie, obrazy kwiatów, ofiarowane świątyni przez 120 japońskich artystów. Bardzo ciekawy pomysł na przedstawienie energii życia!
Nie można też przegapić Ankoku-den, który skrywa słynny czarny posąg Buddy Amidy, wyjątkowo czczony przez Ieyasu Tokugawa. Podobno to on właśnie dawał Shogunowi moc, siłę, chronił przed wszelkim złem i to dzięki niemu wygrywał kolejne bitwy. W Ankoku-den można też obkupić się po zęby w cudowne amulety i omamori z herbem Tokugawa, czyli Aoi Mon, trójlistną malwą.
Podoba mi się filozofia tego miejsca, ewidentnie jest w nim ciągle moc Tokugawów, którzy pokazali, że odwaga, wigor, przenikliwość i wola walki nie była skierowana tylko przeciw wrogom, ale też własnym słabościom.
3 thoughts on “Zojo-ji: ślad rodu Tokugawa”
Bardzo ciekawy blog. Źródło inspiracji przed wycieczką do Tokio. Czy mauzoleum Tokugawy i resztę opisaną w tym tekście można zwiedzać o dowolnym czasie, czy są jakieś ograniczenia?
Można w godzinach 6-17.30, Świątynia free, mauzoleum płatne 🙂