KansaiKyotoOgrodyŚwiątynie

Hanami w Ryoan-ji

Lubię wracać do Ryoanji wiosną. Zabierać tam Szanownych Podróżnych i patrzeć jakie wrażenie wywołuje na nich słynny nieoczywisty kamienny ogród. Lubię patrzeć na sakurę za murem, lubię oglądać kwitnące drzewa w parku świątynnym, lubię deptać po spadających płatkach, lubię rozkoszować się herbatą patrząc na wiśniowy spektakl.

Świątynia Ryōanji (龍安寺, Świątynia Uspokojonego Smoka), buddyjskiego odłamu rinzai, najbardziej znana jest  z utworzonego przy niej, w połowie XV wieku, kamiennego ogrodu Ryōan-ji no Sekitei  (龍安寺の石庭)

   

Najlepiej udać się tam rankiem, kiedy jest lekki wiatr, piękne światło i mało ludzi. Wtedy czuć wszystkie zapachy. Kwitnących kwiatów, ciepłego żwiru i starego drewna. Kiedy zostawiam buty przed wejściem do Hojo, czuję, że wracam, do dobrze znanego miejsca. Hojo, to dawna rezydencja głównego kapłana. Główna sala jest przepiękna w swej prostocie. Lubię usiąć tu w głębi, na matach tatami, wziąć kilka oddechów i znów popatrzeć na monochromatyczne obrazy namalowane na przesuwanych fusuma. Potem idę wokoło, po drewnianych zewnętrznych tarasach, prosto do tsukubai. To stary kamienny zbiornik tradycyjnie używany do mycia rąk przed wzięciem udziału w ceremonii parzenia herbaty.  To tsukubai słynie z poetyckiego napisu ZEN. Cztery znaki otaczające środkowy otwór to 吾, 唯, 足, 知, Jednak wszystkie cztery znaki są niekompletne, ponieważ są napisane bez elementu 口, który stanowi część każdego z nich. Centralny otwór tsukubai w kształcie kwadratu zapewnia ten element. Cały napis –Ware Tada Taru wo Shiru – można przetłumaczyć jako „Uczę się tylko bycia zadowolonym” . Patrzę na tsubakai i czuję wdzięczność za to co mam.  Za możliwość podróżowania. Za to, czego się uczę. Za bycie za pan brat ze swoimi niedoskonałościami i słabościami. Mówię wtedy na głos „życie jest dobre”  i zawracam w stronę kamiennego ogrodu.

   

    

    

To chyba najsłynniejszy ogród zen świata! Niewielki, o wymiarach zaledwie  30 x 10 m, został utworzony w stylu „suchego krajobrazu” ( karesansui 枯山水 ), robi wrażenie. Jednych zachwyca, innych irytuje. Piętnaście głazów, obłożonych mchem,  poukładano w pięciu grupach, pozostała przestrzeń wypełniona  jest starannie wygrabionym, drobnym żwirem. Całość otacza gliniany mur, spoza którego wyziera cudna sakura. Ciekawą cechą projektu ogrodu w Ryoanji jest to, że z dowolnego punktu obserwacyjnego przynajmniej jedna ze skał jest zawsze ukryta przed widzem. Są różne koncepcje wyjaśniające znaczenie kompozycji. Nie przytoczę żadnej z nich. Niech każdy ma prawo odebrać to tak, jak sam czuje. Surowe formy ogrodu –  żwir, skały i mchy oraz ziemiste ogrodzenie kontrastują z rodzącym się właśnie życiem tuż za nim. Lubię ten czas i tą ciszę. Niech każdy znajdzie tu swoją odpowiedź. Albo postawi nowe, ważne pytanie. Albo niech zatopi się w medytacji. Albo niech po prostu patrzy…

   

   

    

   

Lubię przespacerować się w stronę Zachodniego Ogrodu, gdzie jest najwięcej wiosennych drzew. Kwiaty radują wszystkimi odcieniami różu. Zadzieram wtedy głowę do góry i po prostu cieszę się wiosną. Dziesiątki wiśniowych drzewek i miliardy bladoróżowych kwiatków, które pojawiają się tu przecież tylko na chwilę, by zniknąć nagle od powiewu silniejszego wiatru czy opadów wiosennego deszczu. Hanami to szczególny czas, melancholijne “5 minut” łapania tego co TU I TERAZ, co za chwilę przeminie, na co trzeba będzie czekać kolejny długi rok. Dla mnie to kwintesencja  japońskiego wabi sabi – to ulotne piękno rzeczy zwykłych, codziennych i niedoskonałych, przypomina o przemijaniu,  ale jednocześnie uczy szczerze cieszyć się tą chwilą, która trwa i już nie wróci…

   

   

    

Piękne sakury rosną też przy Ryoanji Yudofu – Seigenin, cudownej małej restauracyjce, która specjalizuje się w gotowanym tofu. Jedzenie serwowane jest w uroczych salach tatami, które wychodzą na tradycyjny japoński ogród. Zawsze odwiedzam to miejsce. Nigdy się nie spieszę, zasiadam na pachnących matach, podziwiam ogród, podpatruję innych gości, czas płynie tam swoim rytmem a herbata smakuje wybornie.

   

   

   

   

Wizytę w Ryoanji zawsze kończę obejściem stawu Kyōyōchi  (Lustrzany Staw). Delikatnie muskam krzewy i trawy, cmokam podziwiając rozkwiecone drzewa. Patrzę na pawilony wokół tafli i stawu i… wyobrażam sobie, że tam mieszkam.

   

   

 

3 thoughts on “Hanami w Ryoan-ji

  1. Dziękuję za tę stronę, dziękuję za to co napisałaś. Z każdego zdania Twojego tekstu czuć powiew wiatru, zapach kwiatów, jestem tam z Tobą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *