Tohoku

Jezioro Tazawa i czar Tatsuko

Cudzoziemcy nie znoszą sprzeciwu. „Oni nie mówią w żadnym języku. Czy możesz kupić mi bilet?” – wysoki gość z francuskim akcentem wskazał brodą na okienko na dworcu. Potem, w pociągu, usiadł koło mnie, jakby to była jakaś oczywistość. „Chyba oboje jedziemy obejrzeć jezioro Tazawa”. „Jestem umówiona” – próbowałam się bronić. Nikogo to nie interesowało. Przy wysiadaniu chciałam szybko czmychnąć, ale wziął moją torbę i brodą popędził mnie do stanowiska, gdzie sprzedawali bilety na autobus. „Poproś o miejsce przy oknie dla mnie” – dorzucił upychając mnie zgrabnie w kolejce. Nie spuszczał ze mnie oka. Czekał na mnie pod drzwiami toalety. Przykleił się na amen. Od brzegu jeziora dzieliły nas jeszcze dwa autobusy i, jak się potem okazało, głód. „Dla mnie rybę, ale żeby była z tego jeziora. I dziś złowiona. – wyliczał –  i jakąś sałatę i frytki. I pomidorki koktajlowe. Espresso. Takie francuskie. I lody z owocami leśnymi. I duże piwo. Z lokalnego browaru. Dorzucił jeszcze kilka pomysłów do tego lanczu i proste rządanie: koniecznie z widokiem na jezioro.” Wysłuchawszy tego wszystkiego z kamiennym spokojem, zamówiłam nam po prostu po rybie i piwie. Bez słowa sprzeciwu, a nawet z wyrazem zadowolenia, wciągnął  wszystko. Architekt. Klienci w Tokyo. Przed powrotem do kraju postanowił COŚ jeszcze zobaczyć. Klienci zachwalali Tohoku. I oto jest. Rozwijajcie czerwone dywany. Jakimś cudem udało mi się wymknąć. Pobiegłam do łodzi, przy której czekała już na mnie Sayuri. W planie było opłynięcie jeziora.

 

 

Tazawa (田 沢 湖, Tazawako) jest malowniczym jeziorem kaldery, czyli znajduje się w wielkiej dziurze utworzonej po zapadnięciu się stożka wulkanicznego. Jego okolice zachowały naturalny klimat.  Jest niemal idealnie okrągłe, o obwodzie 20 km i głębokości 423 m, jawi się najgłębszym jeziorem w Japonii. Zostało wybrane jako jeden ze 100 najlepszych krajobrazów w kraju. Kobaltowo-niebieska woda w jeziorze jest tak przezroczysta, że ​​można wyraźnie zobaczyć ryby pływające pod powierzchnią. Wspaniałe jest też to, że większa część brzegów jest dzika i niezabudowana. Jezioro jest faktycznie obłędne. Woda zmienia kolor z błękitnego na turkusowy, a potem indygo, gdy oddalamy się od brzegu i wpływamy na głębię.  Wydaje się takie pierwotne i nieskalane… Tazawako jest tak piękne jak sama Tatsuko – szepcze zauroczona Sayuri. Coś w tym jest. Płyniemy właśnie do złotej figury upamiętniającej najsłynniejszą dziewczynę tej okolicy. Tatsuko-hime (たつこ姫) znajduje się kilka metrów od brzegu, na cokole, za którym rozciąga się ogrom niebieskiości. Tak, takie jezioro musi mieć swoją legendę. 

 

 

Od czasów starożytnych jezioro to było czczone i chronione, a jednocześnie wzbudzało strach i niepokój wśród okolicznych mieszkańców. Najpewniej z powodu ciemnoniebieskiego odcienia wód i prawie magicznej czerwieni wschodów słońca. Pierwotnie obszar ten zamieszkiwały populacje Ainu, a następnie, po zepchnięciu ich dalej na północ, zastąpili je japońscy osadnicy.
Dawno temu, gdy Jezioro Tazawa nosiło nazwę Bagno Tazawy, mieszkała tu piękna Tatsuko. Może wieśniaczka, a może nawet księżniczka. Tego już dziś nikt nie wie. Uroda dziewczyny była podobno wyjątkowa, a ona sama bardzo jej świadoma i, jak łatwo się domyśleć, bardzo do niej przywiązana. Chcąc na zawsze zachować swoje piękno i młodość, Tatsuko modliła się przez 100 dni i przez 100 nocy w świątyni Daizō Kannon. W końcu setnej nocy usłyszała przepowiednię, że aby jej życzenie spełniło się, musi napić się wody ze źródła za północnymi górami. Oczywiście szybko się tam udała.  Im więcej piła, tym bardziej rosło jej pragnienie, więc piła aż do wyczerpania źródła. Wtedy wierzcholek pobliskiego wulkanu zapadł się, a czeluść wypełniła granatowa woda. Tatsuko zamieniła się w wielkiego smoka i opadła na dno jeziora.
Zimą Jezioro Tazawa nigdy nie zamarza.  Podobno tylko dlatego, że księżniczka Tatsuko nadal żyje w głębinach jako smok i  jego potężny ciepły oddech utrzymuje temperaturę wody. Jest też druga hipoteza. W okolicy mieszka inny smok, w którego zamienił się kochanek Tatsuko, Hachirotaro. Zawsze jesienią Hachirotaro przybywa do swojej ukochanej, a ich miłość jest wtedy tak gorąca, że woda nie może zamarznąć. Podobno nawet podgrzewa nie tylko Tazawako, ale sprawia, że cała okoliczna ziemia niemal wrze i znajduje ujście w  gorących źródłach. Tak właśnie powstał słynny Nyuto Onsen.

Ukiki Jinja (浮木 神社) to mała świątynia obok posągu Tatsuko. Wsparta na palach w wodzie i połączona mostem z lądem, znana jest również jako Kansagu (漢 槎 宮). Sanktuarium symbolizuje miłość Tatsuko i Hachirotaro. To bardzo znane miejsce modlitwy o romans.  Sayuri stanowczym tonem nakazuje mi skoncentrować się tu przez chwilę. „Och, masz tyle nauki, pomódl się tu o coś miłego. Przynajmniej o jakiś miły romantyczny wieczór!”  To prawda, przyjechałam do Tohoku uczyć się Kyukaku. Od rana do nocy, pod srogim okiem mojej Czcigodnej Nauczycielki, stawiałam bańki i przeglądałam stare księgi. Niech się przytrafi zatem jakiś miły wieczór.

 

 

Potem postanawiamy odwiedzić legendarne źródło. Znajduje się przy świątyni Gozaishi Jinja (御座 石 神社) w północnej części jeziora Tazawa, ale oczywiście jest wyschnięte. Pamiętamy, kto tu wszystko wypił… Sayuri mówi, że modlitwa w tym miejscu pomaga dłużej utrzymać urodę. Biegniemy tam natychmiast  i ze złożonymi rękami, w pełnym skupieniu, prosimy o łaskawość. Słynna niesamowita czerwona tori nad brzegiem jeziora też należy do świątyni. Idziemy tam ochłonąć.

 

  

Zajadamy pyszne ciasteczka, zaśmiewamy się i wpatrujemy w cudowną wodę. Nad głowami zaczynają zbierać się okrutne chmury. Czas wsiadać na łódź i zmykać. Na szczęście jest tu daszek, bo niebo rozrywa się nagle i gwałtownie. Ogromne krople deszczu wbijają się w taflę jeziora. Kolory chmur i wody stają się niezwykle dramatyczne. „Tatsuko kłóci się Hachirotaro” – wywraca oczami Sayuri. Miłość bywa porywcza. Nawet wtedy jest jednak przepiękna. Nie mogę oderwać wzroku od przedstawienia na horyzoncie, kotłującego się stalowego granatu, pędzących chmur, spadających ścian wody.

 

  

W ulewnym deszczu biegnę z łodzi do autobusu, a potem na dworzec. Przy kasie biletowej słyszę znajomy francuski akcent. „Chyba rano to wszystko nie wyszło dobrze, ale kup mi, proszę, jeszcze bilet powrotny. I daj się zaprosić na kolację.”
Oj, bądźcie bardziej precyzyjni, jeśli chodzi o życzenia i modlitwy…!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *