Gdzieś kiedyś zobaczyłam zdjęcie zadaszonego wejścia do jaskini. Obraz ten nie dawał mi spokoju. Aż wreszcie nadarzyła się okazja. Półtorej godziny jazdy autobusem z Hagi znajduje się prastary, usiany porozrzucanymi ostańcami płaskowyż Akiyoshidai (秋 吉 台). To największe skupisko krasowych form w Japonii, rozciągające się na powierzchni 130 km², z ponad 400 jaskiniami. Tam też ukryta jest jaskinia Akiyoshido (秋芳 洞). Ta z pamiętnego zdjęcia.
Około 300 milionów lat temu płaskowyż był rafą koralową. Dziś to bezkresne zielone wzgórza z dziwacznymi porozrzucanymi kamulcami. Pod powierzchnią Akiyoshidai, w jego południowej części, leży ogromna jaskinia Akiyoshido. Łączna długość jej korytarzy to prawie dziesięć kilometrów, z czego kilometr udostępniony jest dla zwiedzających. W punkcie wejścia ma 24 metry wysokości, a w najgłębszym miejscu – 200 metrów. Tak, to największa jaskinia w Japonii. Przez cały rok utrzymuje stałą temperaturę 17 ° C, co latem daje przyjemny chłód, w pierwszym momencie sprawiający jednak wrażenie takiego zimna, że w środku natychmiast wskoczyłam w kurtkę-puchówkę.
Już samo wejście jest urzekające. Zbliżając się do otworu jaskini najpierw poczułam chłód, a potem zobaczyłam turkusową rzekę wypływającą z podłużnej szczeliny skalnej. I oczywiście zadaszony pomost przytwierdzony do wielkiej ściany. Co za widok! Było południe. Upał dawał się już okropnie we znaki. Przykucnęłam przy omszałych kamieniach i zanurzyłam rękę w zimnej krystalicznej wodzie. Hipnotyzujący kontrast. Między żarem z nieba na karku i lodowatym odczuciem na dłoni. Kojący oddech z głębi ziemi. Natychmiast chciałam zobaczyć miejsce, skąd wypływa rzeka. Tajemne wnętrze gigantycznej skały. Z każdym krokiem powoli zmieniała się rzeczywistość. Z gorąca w chłód. Z jasności w ciemność. Z oazy zieleni po kamienny mrok. Poczułam się tak, jakbym zapadała się w inny świat, jakbym wyruszyła w drogę powrotną w czasie do początków świata. Kamień i woda. Przyćmione barwy. Cisza przeszywana pluskiem, szumem i kapaniem. Wszechobecna woda. Gutta cavat lapidem non vi sed saepe cadendo. Kropla drąży kamień nie siłą, lecz ciągłym padaniem. Patrząć na rozmiar jaskini, niesamowite formacje skalne, wielkość korytarzy, gigantyczne jamy i rozległe podziemny stawy, dokładnie poczułam tę moc. Co może zdziałać determinacja…!
Spacerowałam po grocie w tę i z powrotem, za każdym razem odkrywając nowe barwy tego, na pozór bezkolorowego, świata i oznaki życia w niby/martwych podziemiach. Starałam się obejrzeć każdy zakamarek, a kiedy mały nietoperz, wypłoszony przez przypadek z jakiejś szczeliny, musnął mi głowę, nie wiadomo, kto z nas się bardziej przestraszył. Mieszka tu podobno aż 6 gatunków nietoperzy w liczbie ponad 15 tysięcy osobników, a w wodzie białe, niemal przezroczyste, ryby i stworzonka podobne (jak dla mnie) do krewetek.
Akiyoshido jest przestronna i pięknie oświetlona. Ma utwardzone, choć bardzo mokre ścieżki i dziesiątki, a może nawet setki, schodów. Ba, ma nawet windę! Musiałam mieć niezłą minę, kiedy znalazłam w jamie salę z dwoma windami! Oczywiście nie mogłam przegapić frajdy jeżdzenia windą w jaskini i wykatapultowałam się 100 metrów wyżej na cudowny płaskowyż.