Powinniśmy być czujni, porządek świata jest zagrożony chaosem, nastał bowiem Kannazuki!
Kannazuki (神 無 月) to nazwa dziesiątego miesiąca w tradycyjnym japońskim kalendarzu. Tłumaczymy ją dosłownie jako „miesiąc, w którym nie ma bogów”. Osiem milionów bogów Japonii opuściło właśnie swoje sanktuaria i zgromadziło się, jak co roku, w Izumo Taisha, na najważniejsze obrady. Tam, w Izumo właśnie, październik jest oczywiście określany zupełnie odwrotnie, jako Kamiarizuki (神 在 月), czyli „miesiąc, w którym bogowie są obecni”, co podkreśla huczny festiwal Kamiari.
Do 1873 roku, dziesiąty miesiąc kalendarza księżycowego w dużej mierze pokrywał się ze współczesnym listopadem. Jednak po przyjęciu kalendarza gregoriańskiego w Japonii, to październik został ogólnie przyjęty jako „miesiąc bez bogów”. Kannazuki ma jeden wyjątek. Jedna boska osoba, Ebisu, patron rybaków, rolników i bogactwa nie słyszy wezwania do Izumo i pozostaje na stanowisku. Dzięki temu interesy nie podupadają w październiku.
Izumo Taisha (出 雲 大 社, Grand Shrine Izumo) jest podobno najstarszym sanktuarium Shinto w Japonii. Żaden zapis nie podaje daty jej założenia, wiadomo jednak, że jest starsza niż przenajświętsza Ise Shrine. Kilka lat temu archeologowie odnaleźli też na tamtych terenach najstarsze narzędzia kamienne, jakie kiedykolwiek znaleziono w Japonii. Pochodzą sprzed około 120 000 lat, z czasów kiedy to pierwsi ludzie przybyli na japoński archipelag. Nic dziwnego, że tak stare i szacowne miejsce wybrali sobie bogowie na coroczne zebrania!
Izumo Taisha to świątynia boga Ōkuninushi, (大 国 主 大 神, Ōkuninushi-no-ōkami) wnuka Bogini Słońca Amaterasu, który jest uważany za stworzyciela Wysp Japońskich, boga-strażnika, patrona szczęścia i dobrych relacji. Jego ranga i zasługi są zatem niepodważalne, dlatego dostał tak zacną siedzibę.
Nie potrzebowałam więcej powodów, żeby wyruszyć do Izumo.
Kiedy, na miejscu już, wysiadałam z autobusu, nie miałam drobnych, żeby zapłacić za bilet, a kierowca nie miał jak wydać. Zawołał przypadkową grupę młodzików, wręczył mój pięciotysięczny banknot i czekał z poważną miną. Chłopcy wrócili z lodami dla mnie i resztą. Oddaliśmy kierowcy należność i już całą wesołą kompaniją ruszyliśmy dalej na piechotę.
Droga do sanktuarium wiedzie przez cudny sosnowy park i zaczyna się od gigantycznej bramy torii. Na głównym dziedzińcu przywitała nas majestatyczna flaga Cesarstwa i pierwszy pawilon, Haiden, czyli Sala Uwielbienia. Chłopcy od razu rzucili się, żeby godnie zapozować pod gigantyczną plecioną liną podwieszoną do stropu. Shimenawa (święta słoma) wskazuje na obecność bóstwa i oddziela przestrzeń boską od sfery śmiertelnej. Tak potężne liny są charakterystyczne właśnie dla regionu Izumo i, zaprawdę, nikt nie pozostaje wobec nich obojętny! Właściwa świątynia, Honden, jest prawdziwym sekretem, chroni ją ogrodzenie, i skryta jest przed wzrokiem śmiertelników. W jej południowo-wschodnim rogu znajduje się sala skarbów, a w niej obrazy, dokumenty i różne inne tajemnice, których nie wolno nam oczywiście oglądać. Odbyliśmy zatem przechadzkę wokoło, aby zobaczyć różne towarzyszące zespołowi budynki, na przykład te, które służą za kwaterę przybywających na zebranie bóstw. (!!!) Nad wielkim ogrodzeniem górują dachy ukrytych budynków świątynnych z charakterystycznymi „rogami”. Robiliśmy zdjęcia jak dzicy, każdy chciał mieć jak najlepsze ujęcie, ale najbardziej wartościowe to takie, gdzie widać zielony front!
Do roku 1744 roku Izumo Taisha była okresowo przebudowywana w całości, tak samo jak słynne świątynie Ise, co znaczy, że obecna forma pochodzi właśnie z 1744 r. To czysto japoński styl zwany Taisha-zukuri, który poprzedza przybycie buddyzmu do Japonii i wszelkie wpływy nie-rdzenne, jakie miały potem ogromny wpływ na architekturę sanktuariów.
Po lewej stronie od głównego kompleksu widnieje budynek Kagura-den (神 楽 殿 Kagura), jedno z najchętniej wybieranych miejsc do ceremonii ślubów. Biorąc pod uwagę boską osobę patrona – nie ma się co dziwić. To też bardzo odpowiednie miejsce, żeby wyprosić szczęście dla siebie, dla kogoś bliskiego, a także pomyślność związku. Dlatego to właśnie tutaj odwiedzający konsekwentnie klaszczą w dłonie czterokrotnie, zamiast, jak zwykle się to robi – dwa razy. Pierwsze dwa razy dla siebie, a następne dwa razy dla swoich rzeczywistych lub pożądanych partnerów. Wyklaskaliśmy zatem co trzeba, nakupiliśmy torbę amuletów i obskoczyliśmy dwa śluby. Podziwialiśmy też oczywiście grubaśną shimenawa. Ta, z Kagura-den, jest największa w całej Japonii; ma 13,5 metra długości i waży około 5 ton.
Po tak poważnie spełnionych obowiązkach, młodzież zrzuciła tradycyjne stroje, i, po cywilu już, zarządziła pójście na piwo. Wypiliśmy oczywiście YEBISU (Ebisu), za zdrowie jedynego boga, który nigdy nie przybywa do Izumo.
Skarby i amulety przywiezione z Izumo
można kupić w UZEN