Hokkaido

Otaru. Czyli zima w mieście

Od dawna słyszałam, że do Otaru najlepiej przyjechać zimą. Niedosłyszałam jednak, że koniecznie w trakcie trwania Festiwalu Światła i Śniegu i że ma on jednak bardzo konkretne daty. No i przyjechaliśmy oczywiście po festiwalu.
Najpierw przebrnęliśmy przez ponure Sapporo, gdzie po słynnych lodowych rzeźbach zostały jedynie kupy brudnego śniegu. Pokręciliśmy się ze dwie godziny w kółko i postanowiliśmy czmychnąć czym prędzej do tego słynnego bajecznego Otaru. Nie wzięliśmy kompletnie pod uwagę ani tego, że skoro w Sapporo jest po festiwalu, to w Otaru nie będzie po nim śladu tym bardziej, ani tego, że skoro w Sapporo stalowe niebo zaraz przygniecie miasto, to Otaru zmiażdży tym bardziej. Już widoki z pociągu wprawiały w… melancholię.

Otaru (小樽) jest uroczym miastem portowym położonym na północny zachód od Sapporo. Tak mówią. Sine niebo i brudny śnieg nikogo nie wprawiły w zachwyt, nie były w stanie uruchomić też na zawołanie zamarźniętej wyobraźni. Tylko przejażdżka rikszą mogła uratować sytuację. Teoretycznie. Było -12 ° C  i zaraz po umoszczeniu się pod dachem serdecznie pożałowałam tej decyzji. Dostaliśmy mnóstwo koców i kilka aptecznych „pakietów ciepła”, ale już po 10 minutach zaczęło mi się robić potwornie zimno! Byle do portu!

   

I tu kolejna konsternacja. Port o tej porze roku i w zastanej aurze jawił się raczej jak wymarła baza radzieckich łodzi podwodnych, a w najbardziej malowniczym miejscu jak morskie łagry. Z nerwowym entuzjazmem natychmiast zarządziłam spacer po uliczkach miasta.

   

Przedzierając się przez zaspy i śnieżne zwaliska, oraz unikając wielgachnych sopli, zbliżaliśmy się do uliczek handlowych. Na przełomie XIX i XX wieku Otaru było największym miastem na Hokkaido, a przemysł portowy kwitł w najlepsze. Dekret imperialny z 1899 roku ustanowił Otaru otwartym portem do handlu ze Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią. Ze względu na ogromne pieniądze związane z handlem miasto stało się znane jako „Wall Street Pólnocy”. Siedzibę miało tu wiele dużych banków, a ulica handlowa Sakaimachi (堺 町 通 り) tętniła życiem. Po tej świetlistej przeszłości pozostał ślad dość nikły, chociaż może w jakimkolwiek promieniu słońca Otaru nabiera niepowtarzalnego uroku. 

   

   

   

   

   

   

   

   

Kanał Otaru (小樽 運河, Otaru Unga) był centralną częścią miasta. Towary z dużych statków  przeładowywano na mniejsze, a te z kolei przewoziły wszelkie dobra do magazynów wzdłuż kanału. Kanał z pewnością najpiękniej wygląda po zmroku. I oczywiście w czasie zimowego święta.

   

Ale przecież mogło być gorzej. Mógł padać deszcz ze śniegiem. I wichura do tego. I roztopy. I lawina błotna. Mógł też wybuchnąć wulkan. Wtedy to by dopiero ponuro to wszystko wyglądało…!
Chyba zapomniałam jednak, w tym japońskim wszechzachwycie, że przecież tak właśnie wygląda zima w mieście. Tak wygląda i u nas każde miasteczko. Słońce, błękitne niebo i świeży biały śnieg zawsze i wszędzie dodają uroku. Zimowa codzienność jest jednak zawsze lekko ochlapana i przybrudzona. Nawet na Hokkaido.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *