Hanami to czas kwitnących wiśni (sakur), absolutnie uwielbiany i wspaniale celebrowany przez Japończyków. To czas biesiad, radości i zachwytu delikatnymi kwiatami, które są metaforą ulotnej natury życia. To też melancholijne “5 minut” łapania tego co TU I TERAZ, co za chwilę przeminie… na co trzeba będzie czekać kolejny długi rok.
Hanami skrupulatnie relacjonowane jest przez media, a zachwyceni pasjonaci ukwieconych drzew przemieszczają się po kraju wraz z sakurowym frontem, od południa ku północy. To faktycznie wyjątkowy czas. Każdej wiosny cała Japonia czeka na moment, gdy wiśnie rozkwitną i wtedy… wszyscy ruszają na spacery i pikniki.
Przynajmniej raz po prostu trzeba to zobaczyć i w tym uczestniczyć. Najpopularniejsze miejsca piknikowe to parki i brzegi rzek, ale tak naprawdę wystarczy jakiekolwiek drzewko wiśniowe w okolicy i już można pod nim urządzić tematyczne spotkanie. No bo przecież o to ostatecznie chodzi – żeby się zobaczyć ze znajomymi, dobrze się bawić, pysznie zjeść i… napić!
Najbardziej zaskakujący był dla mnie piknik na chodniku pod dworcem w Kobe. Zwykły skwerek wydał się na tyle atrakcyjny, że miejscówki pod drzewami były już pozajmowane faktycznie grubo wcześniej. Ani brak trawnika, ani słońca nie przeszkodziły w przepysznym świętowaniu. Chodzi przecież głównie o dobre towarzystwo, jedzenie i picie. Hasło: „Hana yori dango” czyli „słodycze ponad kwiaty” oddaje wszystko. Kwitnąca sakura jest tu przecież tylko pretekstem do spotkania.
Zasada jest prosta. Do dobrego pikniku potrzebujemy okwiecone gałęzie nad głową i niebieską płachtę pod sobą (skąd się te plandeki wzięły, nie wiem, ale zobaczycie to wszędzie) Najlepsze miejscówki są bardzo oblegane, dlatego trzeba je „bukować” wcześniej, rozkladając swoją płachtę, np raniutko, albo nawet poprzedniego dnia w nocy. To trochę jak polski zwyczaj zajmowania na urlopie leżaków ręcznikami.
.