Są przynajmniej trzy powody, aby udać się na górę Shosha, każdy może wybrać swój ulubiony:
1. bo to wspaniały kompleks świątynny z 1000-letnią tradycją,
2. bo to kapitalny spacer po sekretnym lesie,
3. bo tam kręcili film „Ostatni Samuraj”.
Mnie skusił oczywiście, nie ma co czarować, i czas się przyznać z ręką na sercu, wątek trzeci. Chciałam zobaczyć na własne oczy filmową rezydencję Katsumoto, poczuć klimat tamtych scen i chłód starego lasu.
Góra Shosha (書写 山) to siedziba Engyōji (円 教 寺), klimatycznego, bardzo starego, kompleksu świątynnego, ukrytego na gęsto zalesionym szczycie. Ziemie należą do sekty Tendai. Ta, jedna z najstarszych szkół buddyjskich, zwana jest też Szkołą Sutry Lotosu. Świątynia narodziła się zaś w 966 roku.
Kolejka linowa mknie na górę kilka minut. Tyle też potrzeba, żeby oderwać się mentalnie od „świata na dole” i wkroczyć do zaczarowanego lasu. Spacer pod górę wcale się nie dłuży. Po obu stronach ścieżki niezliczeni buddowie towarzyszą nam do pierwszych świątynnych budynków.
Powietrze jest chłodne i orzeźwiające, stary las otula cichym spokojem, niemal czuję, jak z każdą chwilą mój umysł oczyszcza się. Za mostkiem gęstwina rozstępuje się nagle, a promienie słońca dyskretnie wskazują to, co wyłania się naprzeciw. Oto mejestatyczna drewniana budowla, zawisła na filarach, na skraju wzgórza. Boski pawilon Maniden. To jedno z miejsc bliskich mojemu sercu. Tam zawsze kupuję wspaniałe amulety do swojego UZENa, tam zawsze wchłaniam każdą komórką obłędny zapach kadzideł, tam zawsze zastygam na wspaniałym drewnianym tarasie, niemal wtapiając się w drzewa. Tam zawsze też wpartuję się w niewiadomą przyszłość. Z uśmiechem. Z ufnością. Że będzie dobrze. Mani-den ( 摩尼殿) znaczy „jak sobie życzysz”
I znów leśnymi szlakami, trochę w dół i znów w górę, wśród zapachu cedrów i wilgotnej ziemi. Wśród omszałych kamieni i wirujących płatków sakur. Coraz bliżej celu, czyli majestatycznego Mitsunodo.
To miejsce jest bezsprzecznie piękne. Właśnie ze względu na wyjątkową scenerię i brak nowoczesnej infrastruktury, Góra Shosha uznawana jest za szczególnie „filmową”. Mitsunodo zagrało rezydencję Katsumoto – ostatniego samuraja. Trzy budynki tworzą wielki wewnętrzny dziedziniec. Zbliżamy się do niego dokładnie z tej samej strony, z której filmowy kapitan Algren szedł na spotkanie z niezłomnym samurajem. Najbardziej zdobny budynek to Daikodo (大講堂) czyli Wielka Sala. Stanowiła centrum nauki, była miejscem wykładów i dyskusji na temat sutr .
Jogyodo (常行堂) to sala ciągłej praktyki. Tu mnisi gorliwie recytowali bez przerwy imię „Amidabutsu”, w pełnym skupieniu, krążąc wokół głównego posągu. Jikido (食堂) to sala noclegowa i jadalna. Unikalna ze względu na styl architektoniczny. Jest długa i ma charakterystyczne ażurowe podnoszone okiennice. W filmie wykorzystano te piękne przestrzenie. Ciągle mam przed oczami kadr, kiedy główni bohaterowie rozmawiają, siedząc tam na podłodze.
Deski skrzypią dziś tak samo, jak podczas zdjęć filmowych i jak wtedy, kiedy biegali po nich mnisi. Są gładkie, błyszczące, wyślizgane przez tysiące stóp. Teraz też przez moje. Pawilon z otwartymi ścianami zdaje się unosić w lesie. Jest zawieszony jakby w innym wymiarze. Krążę po balkonach. Granice między tym co wewnątrz a tym, co na zewnątrz zacierają się. Trzy budynki też niemal przenikają się. Czas i przestrzeń. Prawda i fikcja. To miesjce jest żywe i silne nie tylko historią. Też codzienną praktyką. Od starych dziejów w Jikido kopiowano sutry. Kupuję zestaw podstawowy do shakyo. Siadam przy stoliku. Wśród innych. Kreska za kreską. Powoli. Rytmicznie. Transowo. Przerysowuję znaki. Bez czasu i przestrzeni. Aż popołudniowe promienie słońca schodzą na zapisaną kartkę. Aż mnisi zaczynają krzątać się wokół okiennic. Aż dzień powoli kuli się za drzewami.
Nie sposób nie odwiedzić jeszcze kameralnego Mauzoleum Klanu Honda (Honda-ka byōoku 本多家廟屋), panów zamku Himeji, położonego u podnóży Shosha. To przepiękne ciche miejsce. Za niewielkim murem znajduje się 5 grobowców Hondów – Tadakatsu, Tadamasa, Masatomo, Masanaga i Tadakuni. Kamienne latarnie i małe drewniane domki tworzą niesamowity klimat. Nic dziwnego, że filmowy Katsumoto, przychodził tu rozmyślać.
Świątynia Engyōji zagrała wspaniale. Shosha i „Ostatni Samuraj” zostaną już połączone. Film ma swój nieodparty urok, a kto, jakimś cudem, go nie widział, natychmiast musi nadrobić. (Last Samurai, Edward Zwick, 2003) Produkcja powstała na okruchach prawdziwej historii, albo nawet kilku. Mówi się, że pierwowzorem postaci Katsumoto był Takamori Saigō z Kogoshimy, ale mieszkańcy Tohoku mają inne zdanie. Uważają, że był to ich człowiek – Tanomo Saigō z Aizu, a w razie czego, mają jeszcze drugiego kandydata – Hajime Saito. Faktycznie Tohoku najdłużej opierało się zniesieniu szogunatu, więc coś w tym jest…
Kto zaś, zauroczony filmową scenerią, chciałby dalej szukać miejsc z „Ostatniego Samuraja”, niestety będzie rozczarowany. Tylko jeszcze jeden japoński obiekt zagral w tym filmie. Pałac Cesarski filmowego cesarza to 400-letnia Świątynia Chion-In w Kyoto. Urocza samurajska wioska została natomiast zbudowana od zera w Nowej Zelandii, na zboczach doliny Uruti, na południe od Auckland.
***
Zdjęcia filmowe zrobiłam podczas oglądania domowego seansu na platformie Netflix.
Zdjęcia z planu są eksponowane w pawilonie Jikido. Tam też zrobiłam im zdjęcia.
One thought on “Góra Shosha i ostatni samuraj”
Fajna garść podstaw i wprowadzenie do filmu …
Taki materiał powiniwn nastąpić na zakończenie filmu. … tak jak w Samuraj zmierzch …