Shodoshima (小豆島, Shōdoshima) to druga, co do wielkości, wyspa na Morzu Wewnętrznym Seto i jedna z pierwszych wysp zrodzonych przez bogów w japońskim micie o stworzeniu. Nazwa dosłownie oznacza „małą wyspę fasolową”, co pierwotnie odnosilo się do fasoli azuki, ale dziś chyba bardziej pasuje do oliwki, ponieważ Shodoshima teraz jest najbardziej znana z wyjątkowego gaju oliwnego. I ja przybyłam tu na plantację oliwną (Shōdoshima Olive Kōen 小豆島オリーブ公園), bo mieliśmy akurat praktyki ze szkoły Yamano. Olej oliwny używany jest wszak do najprzedniejszych kosmetyków.
Po raz pierwszy oliwki sprowadzono do Shodoshimy w 1908 roku. W tym czasie Departament Rolnictwa próbował sadzić importowane z USA drzewa oliwne w trzech miejscach w Japonii: w prefekturze Mie, w prefekturze Kagoshima i w prefekturze Kagawa. Tylko drzewa oliwne posadzone na Shodoshimie dobrze rosły. Trzy lata po posadzeniu pierwszych drzew zebrano około siedmiu kilogramów oliwek. Drzewa oliwne zaczynają kwitnąć od końca maja do początku czerwca. Zbiór oliwek zielonych trwa od końca września do połowy listopada. Dojrzałe oliwki czarne i fioletowe na oliwę zbiera się od pierwszego listopada do końca grudnia. Obecnie na Shodoshimie rośnie ponad 30 000 drzew oliwnych.
Pracowaliśmy w szklarniach przy młodych drzewkach i przy segregacji oliwek. Nie byliśmy szczególnie przemęczeni, bardziej chyba zawsze chodziło o kontakt z „surowcem”, odwiedzanie plantacji i uczestnictwo w każdym etapie tworzenia unikalnych produktów. Tak przynajmniej było „za moich czasów”. Nauczyciele delegowali nas w najdziwniejsze zakątki Japonii, abyśmy mieli możliwość zobaczyć cały proces u źródła. Przybywaliśmy więc i na zbiory herbaty i kamelii i przeróżnych wodorostów. Czasem wysyłali nas po zupełnie inne sprawunki, dzięki czemu trafialiśmy w wyjątkowe miejsca… Przetrzymujemy je w swoich sercach do dziś.
Po wyspie można poruszać się oliwko-busami. Tak, tutaj wszystko ma logo oliwki, oliwkowe maskotki znajdziemy wszędzie, zasiadają też na niemal każdym przystanku i w każdej poczekalni.
Postanowiłam, w wolnym czasie, którego było więcej niż zajęć, odwiedzić dwa przepiękne miejsca.
Wśród gór, w głębi wyspy, znajduje się Senmaida Nakayama (中山千枚田), czyli tarasowe pola ryżowe. Setki malowniczych upraw rozrzuconych jest po okolicznych wzgórza, tworząc piękny sielski krajobraz. Zbudowano je około 700 lat temu. Dziś znajduje się tu około 800 pól ryżowych różnej wielkości, co roku obfitujących w plony. Sadzenie ryżu rozpoczyna się pod koniec kwietnia i trwa do początku maja. Zbiór ryżu rozpoczyna się we wrześniu i trwa do października.
Drugim miejscem, które koniecznie chciałam zobaczyć był wąwóz Kankakei (寒霞渓), zaliczany do trzech najpiękniejszych wąwozów w Japonii. Na górę wjechałam kolejką linową, deszcz wisiał już na włosku, bałam się, że nie zdążę przed ulewą. Udało się. Niezależnie od aury, widok na na wąwóz, wyspy i Morze Wewnętrzne Seto jest wspaniały. Wzruszenie związane z przebywaniem wśród tak czystego piękna zwilża oczy. Świat bez naszej cywilizacji jest niestety naprawdę wystarczający…
Droga w dół zajmuje około pół godziny i zdecydowanie warta jest nawet spaceru w deszczu.
Wieczorem, w Tonosho, wszyscy mieliśmy spotkać się w sekretnym prywatnym onsenie na przedmieściach. Niełatwo tam trafić, ale sama włóczęga po okolicy była wielką przyjemnością. Wyruszyłam późnym popołudniem, nie chciałam się spieszyć, potrzebowałam właśnie czasu dla siebie. Planowałam pójść drogą, którą wybiorą moje oczy, nie mapa, i tak, krążyłam po malutkich uliczkach, między małymi drewnianymi domami. Wchodziłam w każdy zaułek, który mnie zaciekawił, zaglądałam na każde podwórko. Zdecydowanie już po zachodzie słońca trafiłam na duży budynek ze znakiem gorących wód. Byłam na miejscu.
Następnego dnia wybrałam się rowerem do Drogi Anioła, najsłynniejszego miejsca na wyspie. Po drodze wstąpiłam do świątyni Saiko, bo piękna trzypiętrowa pagoda kusiła już z daleka. Jak to często bywa, nieplanowane wizyty przedłużają się. Włóczyłam się wokół budynków, usiadłam przed ołtarzem i odpłynęłam w „nieczas”. Zupełnie zapomniałam, że moje docelowe miejsce jest zdecydowanie ograniczone czasowo!
Droga Anioła (Angel Road/Enjerurōdo エンジェルロード) to 500-metrowa mierzeja łącząca ląd Shodoshimy z trzema małymi wyspami: Benten, Nakayo i Oyo. Odsłania się tylko podczas odpływu, dwa razy dziennie. To wyjątkowe miejsce dla par. Wspólne spacerowanie Angel Road podobno wzmacnia i błogosławi związek. Single wyczekujący na swoje szczęście rozwieszają z kolei miłosne zaklęcia po całej wyspie, nie zważając na to, że dla takich próśb jest tu dedykowane osobne miejsce, Yakusoku no Oka, czyli Wzgórze Obietnicy. Niezależnie od romantycznej otoczki, miejsce jest na tyle piękne i malownicze, że koniecznie trzeba tu przybyć. Na Drodze Anioła trudno jednak o intymność, nie bardzo jest się gdzie zaszyć, bo rozgorączkowani marzyciele snują w tą i z powrotem.
Kto potrzebuje bardziej ustronnego miejsca, musi znaleźć sobie malutką bezludną plażę za miastem. Jest ich kilka, ukrytych między skałami. Warto poszukać. Tu potrzebne jest tylko wyposażenie piknikowe, dobra książka i doborowe towarzystwo (lub nie). Poza tym jest wszysto, co trzeba: ciepły piasek, szum morza i widok, który koi duszę.
Po południu czas wracać do Takamatsu. Oczywiście oliwkową łódką, z oliwkowego portu.
Morze Wewnętrzne Seto ma swoją magię. Ciekawe czy odwiedzę jeszcze kolejne wyspy… Chyba mam ochotę!
3 thoughts on “Shodoshima”
Wow 🤩
Twoje spojrzenie na lokalne zwyczaje i smaki dodaje autentyczności relacji. To inspirujące, jak potrafisz oddać piękno miejsc, które odwiedzasz. Dziękuję za podróż do Shodoshima przez Twoje piękne opowieści!
Dziękuję za miłe słowa 🙂