Odnoszę nieodparte wrażenie, że japońskie nadmorskie miejscowości są „zawsze po sezonie”. O ile duże miasta ciągle tętnią życiem, a wioski rządzą się swoimi prawami, to kurorty z wybrzeża sprawiają wrażenie kompletnie wymarłych i opustoszałych.
Japończycy nie przesiadują na plażach. Korzystają raczej ze swoich wspaniałych onsenów, które oferują im boskie kąpiele i przepyszne jedzenie. Tajemnicą pozostanie czy faktycznie pozostają tam ukryci cały czas…
Sprawdzałam nad morzem „sezonowość” już podczas hanami, w maju, czerwcu, sierpniu, wrześniu i październiku. Ciągle to samo. Wszędzie czułam się niemal jak ostatni żyjący człowiek.
A Ibusuki?
Ibusuki (指 宿) to zany nadmorski kurort usytuowany na południowym krańcu półwyspu Satsuma, czyli na samym końcu Kyushu. To miasto-onsen, położone nad przepiękną błękitną zatoką, przedsionkiem oceanu, które słynie z kąpieli piaskowych suna-mushi. Szanowni Podróżni są tam zagrzebywani w gorącym piasku plażowym po samą szyję. Nie jest to piasek nagrzany słońcem, ale naturalną parą z głębi ziemi i ma temperaturę ponad 50 stopni Celsjusza. W łaźniach piaskowych przebrani w yukaty goście zażywają najpierw około 10-15 minutowej „kąpieli piaskowej”, a potem, po umyciu się, wchodzi się do regularnej kąpieli w gorących źródłach. Boskie? Boskie! A do tego w oddali majaczy Kaimondake – nazywany „Fuji Satsumy” ze względu na niemal idealny stożkowaty kształt. Jest to ciągle czynny wulkan, chociaż ostatnia erupcja miała miejsce w IX wieku.
Przez ponad 300 lat Japończycy podróżowali wzdłuż linii brzegowej do Ibusuki aby poddać się piaszczystej kuracji, która działa prawie na wszystko! Na liście wskazań mamy więc i reumatyzm, i ból pleców, i porażenie po udarze, hemoroidy, astmę, cukrzycę, zaburzenia miesiączkowania, bezpłodność, niedokrwistość, zaparcia, otyłość i poprawienie kondycji skóry.
Wydział Medyczny Uniwersytetu w Kagoshima podpisuje się pod ogłoszeniem, że wdychanie pary, przefiltrowanej przez gorący czarny piasek, zwiększa pojemność minutową serca i poprawiła krążenie krwi o czynnik trzy do czterech razy większy niż para generowana przez przeciętne gorące źródła. Przeciętne, czyli te wszystkie inne wyjątkowe, cudowne japońskie onseny.
Wydawałoby się zatem, że będą tu ściągać dzikie tłumy, deptak będzie pękał w szwach a miejscowe sklepiki pobiją wszelkie rekordy sprzedaży. Nic bardziej mylnego.
Do Ibusuki przybyłam pod koniec czerwca. Przechadzając się po ulicach miasteczka spotkałam jedynie uśmiechniętego pana z pieskiem, usłużnych sprzątaczy bezludnych plaż, kilku kuracjuszy uwięzionych pod czarnym piaskiem i dziesiątki krabów.
Niesamowite wrażenie. Upał. Pustka. Cisza. Czarny Piasek. Niebieska woda. Spacerowałam zadziwiona, ale i urzeczona. Po pustym nabrzeżu, po czarnej plaży. Dziwaczne uczucie. Nostalgicznie, ale jednak nie smutno. Pięknie. Spokojnie. Nieco abstrakcyjnie.
Postanowiłam też przejechać się rowerem po samym miasteczku, aby poszukać śladów życia. Jeśli zaparkowane pod domami samochody o nim świadczyły, to ślady zostały odnalezione. Może bardziej ślady śladów.
Do domu wracałam z niemal pustego dworca, kompletnie pustym pociągiem. Dziwne miejsca są jednak niesamowite. Nie mogę przestać myśleć o Ibusuki.