Bitchu-Matsuyama należy ciągle do miejsc mniej znanych i dość tajemnych, bo po prostu nie jest łatwo tam dotrzeć.
Autobus zatrzymał się przed małym tunelem, a kierowca wyłaczył silnik i wyjął swoje drugie śniadanie.
– To tu? – zapytałam – Zamek?
Kierowca zwrócił oczy do niebios jak to się zwykle robi, kiedy obcuje z wyjątkowo nierozgarniętą osobą.
W odpowiedzi machnął ręką gdzieś przed siebie.
– Zamek jest tam daleko. Musisz iść. Autobus dalej nie jedzie.
Mogłam wrócić kursem powrotnym albo zaryzykować wędrówkę „tam daleko”. Deszczowe chmury nie skłaniały do dłuższej zadumy. Ruszyłam więc w stronę tunelu ciągle niedowierzając, że „coś takiego mnie spotkało”. Po drugiej stronie tunelu niedowierzanie tylko się spotęgowało, gdyż nie znalazłam tam żadnej wskazówki co dalej. Rozpostarła się przede mną po prostu rozległa dolina z kilkoma zabudowaniami. Wszystko otoczone górami. Na którejś z nich musi być zamek. Brawo. Jedyna asfaltowa droga łagodnie wiła się ku górze. W razie czego, wiadomo jak wrócić, pocieszałam się, ale mina była już nietęga.
Po 40-minutowym marszu złorzeczyłam już na cały głos i prawie bym przeoczyła małą drewnianą tabliczkę kierującą gdzieś w lewo, w chaszcze. Nie wiem, co było na niej wydrapane, ale założyłam, że skoro jedyną i bardzo znaną atrakcją w okolicy jest zamek, to z pewnością o to chodzi. Droga zaczęła stromo unosić się w górę i za moment przedzierałam się już przez las. Na szczęście dość szybko pojawiły się duże geometryczne kamienie, a za moment fragmenty kamiennych murów. Uf. Idę na zamek. Chyba. Długie podejście pozwala obserwować zrujnowane fundamenty dawnych budowli zamkowych, i prowadzi potem przez wiele kolejnych kręgów obronnych, zanim dotrę do najbardziej wewnętrznych, tajemnych, terenów zamku i twierdzy. Widoki można podziwiać z kilku punktów po drodze, ale nie z samego zamku. Zamek jest ukryty.
Zamek Matsuyama (松山 城, Matsuyama-jō) należy do elitarnego grona „12 Oryginalnych Zamków Japonii” i nazywany jest zwyczajowo Bitchu-Matsuyama (備 中 松山 城, Bitchū Matsuyama-jō) dla odróżnienia go od Zamku Matsuyama na Shikoku. Podobno jest to najstarszy zachowany zamek w Japonii i najwyżej położony. Zatem – perła w koronie! Zziajana i spocona jak mysz pękam z dumy, że tu dotarłam. Na własnych nogach.
Matsuyamajō został pierwotnie zbudowany w 1240 roku, kiedy zamki służyły przede wszystkim jako twierdze obronne i osadzane były na stromych górach, trudnych do ataku. Cechuje go zatem surowa prostota i praktyczny rozmiar. Dzisiejsze budowle pochodzą z 1683, kiedy Mizunoya Katsutaka przejął zamek od klanu Ikeda. Potem Matsuyamajō przechodził z rąk do rąk, aż do roku 1744, kiedy jego panem został Itakura Katsuyoshi, a ośmiu jego potomków władało zamkiem aż do restauracji Meiji. Niegdyś budynki rozciągały się też poniżej szczytu, dziś pozostał już tylko w zasadzie przeuroczy tenshu w otoczeniu zwartych murów, kilku bram i mniejszych yagur. Tak, to jest zdecydowanie zameczek na moją skalę i w wyobraźni już się tu zaczynam przepysznie urządzać! Podoba mi się i skala i rozkład budynków i wysoki dziedziniec honmaru z delikatną samotną sakurą przy kamiennych schodach. Piasek. Kamień drewno. Biały tynk i czarne dachówki. Osad na murze i mech na kamieniach. Ślady czasu. Oddech dziejów. Opieram się brodą o mury i spuszczam ze smyczy wygłodniałe zmysły.
Zapach starego drewna i zapach zielonych drzew. Wilgotne chmury przetaczają się nad lasem jak kłęby pary. Góry w oddali rysują się odcieniami granatu i grafitu. Cisza wypełnia całą przestrzeń. A może to przestrzeń wypełnia ciszę… Góra Gagyu, na której zbudowano zamek, to ziemia szczególnie wybrana. To pewne. To czuć, kiedy krąży się między budowlami i kiedy wypatruje się świata na zewnątrz. Bo tego świata nie ma. Bitchu-Matsuyama to nieokręślone miejsce nad ziemią, gdzie bliżej do bogów niż do ludzi. Zapamiętam to miejsce na zawsze.