Kokura (小倉市 Kokura-shi) to dawne miasto zamkowe w prefekturze Fukuoka, ale od 1963 roku, zostało włączone do aglomeracji Kitakyushiu (北九州).* Zamek Kokura (小倉城, Kokura-jō) stał się więc oczywistym głównym celem mojej wyprawy do Kokury. Posiadłość została wzniesiona przez klan Hosokawa, ale wkrótce przeszedł w ręce klanu Ogasawara, dlatego wszędzie widać herby tego rodu.
Drogę na zamek wybrałam najpiękniejszą, przez Tokiwa Bashi. To klasyczny drewniany most położony na dawnym szlaku Nagasaki Kaido, czyli drodze z Nagasaki do Edo (Tokio). Przebyli ją holenderscy osadnicy, a także japońscy daimyo, aby wypełnić swój obowiązek (sankin kotai) odwiedzania władcy raz w roku. Podobno przez ten most prowadzony był nawet słoń, którego Holendrzy sprowadzili w darze dla Shoguna.
W towarzystwie wspaniałych różowych sakur kroczyłam już dzielnie prosto do celu. Trafiłam tam od strony ogrodu. Posiadłości te były pierwotnie domem wakacyjnym klanu Ogasawara. Ogród pana feudalnego i tradycyjny rodzinny salon samurajów z epoki Edo zostały pieczołowicie odrestaurowane, i obecnie są wykorzystywane do pokazów kulturalnych, warsztatów i ceremonii parzenia herbaty. Uroczy prosty budynek w stylu shoin-zukuri (書院造) postawiony jest częściowo na palach i unosi się nad stawem. W piękny słoneczny dzień można tam siedzieć bez końca i napawać niesamowitą atmosferą miejsca. W czasie, kiedy odwiedziłam zamek, kamelie były były w pełnym rozkwicie i właśnie zaczynały pojawiać się kwiaty wiśni. Wszystko budziło się do życia w leniwym marcowym słońcu. Wygrzewać się na drewnianej podłodze zewnętrznego tarasu i patrzeć na to wszystko było po prostu bosko. Zerkałam, a to na lustrzaną taflę wody, a to na majestatyczny donżon, który królował między sosnowymi gałęziami. W końcu ciekawość razem z niecierpliwością wzięły górę i postanowiłam ruszyć tam natychmiast.
Po drodze wyhamowała mnie jednak wielka kamienna tori. Zapraszała w kolejne niesamowite miejsce wklejone w zamkowy kompleks. To chram Yasaka Shrine (八坂神社). Władca domeny Kokura, Hosokawa Tadaoki, zbudował go jako opiekuńczą świątynię klanu. Zwana jest też jako Gion, a latem odbywa się tam 400-letni Festiwal – Kokura Gion. Słynie z imponujących bębnów Gion-daiko i jest zaliczany do Trzech Wielkich Festiwali Gion w Japonii.
Dreptałam do świątyni wzdłuż wewnętrznej fosy, podziwiając pod drodze kamienne latarnie i piękne budynki okalające. Sam kompleks zaskoczył mnie różnorodnością i ciekawym usytuowaniem na wyspie. Tyle tu zakamarków do podziwiania… Nie mogłam ominąć oczywiście świątynnego sklepiku. Kupiłam tu wyjątkowo ozdobne omamori (talizmany) – dla miłości, odpędzania zła i wielkiego farta. Zakupy do mojego Uzen są zawsze ważną częścią każdej japońskiej wyprawy, i nie ominę żadnej sposobności, żeby zdobyć nowe unikalne skarby. Z tak zacnym łupem mogłam już śmiało kroczyć w stronę bramy Tamonguchi, prosto na zamek.
Budowę zamku Kokura rozpoczął, w 1602 roku, Hosokawa Tadaoki. Kopleks spłonął dwa razy i został całkowicie odrestaurowany w 1990 roku, i to z dużo większym rozmachem, niż był zbudowany pierwotnie.
Tak, Kokura-jo to rekonstrukcja. Tak, zdecydowanie wolę stare oryginalne zamki, albo te, odbudowane „bez betonu”. Ten jest jednak zrekonstruowany całkiem smakowicie, z pomysłem, a wystawy na każdym piętrze są naprawdę ciekawe. 5 kondygnacja to piękny taras widokowy na okoliczne Kitakyushu, które jest nowoczesnym, tętniącym życiem, japońskim miastem.
Wieża zamkowa prezentuje się fantastycznie. Styl tej konstrukcji nazywa się karazukuri i jest wyjątkowy, ponieważ nie ma okapów między czwartym a piątym piętrem twierdzy. Piąte piętro jest też większe niż czwarte. Zamek zajmuje 6. miejsce pod względem wysokości spośród wszystkich zamków w Japonii (pierwszy jest zamek w Osace) i ma największą powierzchnię parteru ze wszystkich japońskich zamków. Przepiękna jest też jego zewnętrzna kamienna ściana. Mury ułożono z kamieni w swojej naturalnej formie, bez ręcznego ociosania, jak to robiono w większości budowli. Nazywa się to nozurazumi (野面積み). Zbudowanie takiej masywnych konstrukcji 400 lat temu, robi i dziś kolosalne wrażenie.
Tradycyjna architektura zamku stanowi wizualny kontrast z sąsiadującym nowoczesnym centrum. Spacer jest tu zdecydowanie przyjemnością. Miasto ma kapitalną energię. Trudno się dziwić, w końcu jest wyjątkowo fartowne!
Kokura była pierwotnym celem, na który, 9 sierpnia 1945 roku, miała być zrzucona druga bomba atomowa (pierwsza spadła 6 sierpnia na Hiroshimę) . Ze względu jednak na to, że miasto zasłaniały chmury, a pilot miał rozkaz bombardowania tylko przy dobrej widoczności, bombę zrzucono na cel rezerwowy: Nagasaki. W konsekwencji tych wydarzeń „szczęście Kokury” stało się popularnym w Japonii zwrotem oznaczającym nieświadome uniknięcie katastrofy.
* Połączone 5 miast to Kokura, Wakamatsu,Yahata, Tobata i Moji