KansaiŚwiątynie

Wiosna w Uji

Japońskie monety dzwonią w portfelu. Jedna z nich, 10-jenowa, przedstawia ładny rozłożysty budynek. To Pawilon Feniksa w Byōdō-in, buddyjskiej świątyni w Uji. Skoro „to coś” ciągle istnieje, to czywiście koniecznie trzeba to zobaczyć!

Postanowienie od realizacji dzielą tylko kilometry torów kolejowych. Już mknę podmiejskim pociągiem do Uji podśpiewując radośnie pod nosem.

Uji (宇 治) to nieduże miasto położone między Kyoto a Nara, dwoma najsłynniejszymi ośrodkami historycznymi i kulturalnymi Japonii. Jest znana właśnie z przepięknej  Świątyni Byodoin, świątyni Ujigami, która jest najstarszą zachowaną w Japonii i… z zielonej herbaty. Uji – Matcha znana jest na całym świecie, ze swojej wyjątkowej jakości.

    

Kwiecień to idealna pora na wizytę w Uji. Jest już dosyć ciepło, a drzewa kwitną obłędnie! Spacer ze stacji  przez miasto, w stronę rzeki, gdzie znajdują się świątynie, jest bardzo przyjemny. Urocza architektura, małe sklepiki z lokalnymi skarbami, knajpki i liczne herbaciarnie sprawiają, że niespiesznie delektuję się tym miejscem. Przy pierwszej okazji od razu pałaszuję lody matcha-aisukurimu, które uwielbiam.

    

   

Wszerz i wzdłuż rozciąga się królestwo herbaty. Kapłani z Uji jako pierwsi zaczęli uprawiać i przygotowywać ten zacny napar. Nic dziwnego, że to właśnie tutaj matcha wykorzystywana jest na dziesiątki sposobów: od samej herbaty w każdej postaci po makaron soba o takim smaku i wszelkie słodycze. Czarka zielonej spienionej mikstury w lokalnej herbaciarni to oczywiście punkt obowiązkowy.

   

   

   

Przed sklepami i herbaciarniami dumnie prężą się figurki Pana Tanuki. Te zabawne jenoty przynoszą szczęście i pomyślność w interesach. Tanuki ma osiem  arcyważnych atrybutów: bambusowy kapelusz, który chroni przed kłopotami, wielkie oczy, które pomagają bacznie postrzegać otoczenie i podejmować dobre decyzje, butelkę sake, która reprezentuje wartość, duży ogon, który pozwala utrzymać równowagę, ogromne jądra symbolizujące szczęście w finansach; weksel z przyrzeczeniem zapłaty oznaczonej sumy pieniężnej, reprezentuje zaufanie, a wielki brzuch – stanowczość. Przyjazny uśmiech dopełnia całości. Następnym razem koniecznie muszę kupić figurkę Tanuki-San, aby strzegła i moich interesów!

    

    

   

   

Z pełnym brzuchem i torbą wypełnioną drogocennymi paczkami matchy udaje się wreszcie dotrzeć do Świątyni Feniksa. Byōdō-in (平等院) została zbudowana w X wieku jako rezydencja arystokratyczna rodu Fujiwara. Michinaga Fujiwara, właściciel dóbr w Uji, był bardzo wpływową osobą i sprawował przez trzydzieści lat faktyczne rządy na dworze cesarskim. Jego pięć córek zostało żonami władców i książąt krwi, trzy z nich zostały cesarzowymi, a trzech wnuków Michinagi zasiadło na tronie. Posiadłość Byōdō-in dostał w prezencie jeden z synów Fujiwary, Yorimichi, i przekształcił ją w świątynię buddyjską. 

   

Główny budynek kompleksu, pawilon Amidy (Amida-dō) szybko zostal nazwany Pawilonem Feniksa (Hōō-dō),  w wyniku skojarzenia konstrukcji budowli z ptakiem o szeroko rozłożonych skrzydłach. Para zwróconych ku sobie feniksów na dachu tylko przypieczętowała tą nazwę. To dziś jedyna oryginalnie zachowana tu budowla świątynna z okresu Heian. Cały teren świątyni jest wspaniałym przykładem architektury buddyjskiej Pure Land (Jodo). Wraz z ogrodem ma przedstawiać Raj Czystej Krainy. Właśnie ten odłam buddyzmu jest gospodarzem Byodo-in. Lubię włóczyć się po świątynnych kompleksach bez ładu i składu. Oglądać budynki po swojemu, ze wszystkich stron. Spacerować pod prąd, cieszyć się detalami i każdą rośliną. Nie studiuję w nieskończoność tabliczek informacyjnych, nie muszę wejść wszędzie tam, gdzie tłum. Rytm zwiedzania bardziej wyznacza mi rytm serca, prowadzą oczy i promienie słońca.

   

   

   

    

Pod ziemią znajduje się ukryty skarbiec, zbiór najcenniejszych artefaktów świątyni, historycznych dokumentów i, być może, nieowyobrażalnych bogactw Fujiwarów. Niewyobrażalne skarby oczywiście natychmiast zaczynają napędzać wyobraźnię… Spoglądam na zielonkawe odbicie pawilonu w wodzie i wypatruję śladu tajemnych komnat. Chwilę potem przenoszę jednak wzrok na kwitnące sakury. Wiosna jest absolutnie obezwładniająca. Zawsze. Co roku.

   

3 thoughts on “Wiosna w Uji

  1. Dziękuję za ciekawe wspomnienia. Mieszkaliśmy w ryokanie w Uji przez tydzień w 2017. Ciekawym przeżyciem było oglądanie łowienia ryb przy „pomocy” kormoranów, wydawało się bardzo widowiskowe lecz okrutne dla ptaków.

  2. Zdecydowanie powinnaś zacząć vlogować. Jeśli kiedyś uda mi się w końcu pojechać do Japonii, to chyba nie wyjadę przez kilka lat, tyle będę chciał zobaczyć. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *