Aka to mekka nurków. Morze oferuje tu niesamowite podwodne skarby, woda jest nieprawdopodobnie przejrzysta, a sceneria zdecydowanie rajska. My wpadliśmy na wyspę na jeden dzień, żeby poplażować na dziko i popływać. To był kapitalny wybór. Z Naha można dostać się tu promem w półtorej godziny.
Maleńka wyspa Aka (阿嘉島 Aka-jima) to część Parku Narodowego Kerama Shoto. To prawdziwa perła w koronie. Mówi się, że ocean u jej brzegów jest krystalicznie czysty, i że to jedno z tych jeszcze nienaruszonych miejsc na ziemi. Nawet kolor wody nazwano tu „Kerama Blue”, czując, że nie istnieje żaden odcień błękitu i turkusu , który mógłby ją opisać. CNN umieściło plażę Nishihama na Aka na liście 50 najlepszych plaż na świecie. Myli się jednak ten, kto myśli, że teraz wyspa jest oblegana przez rozgorączkowanych turystów. Wprost przeciwnie. Aka jest chroniona przez mieszkańców, nie ma tu wielkich hoteli, a miejsce ma wciąż przytulny niezobowiązujący charakter. Nawet w sezonie jest tu cicho, lokalnie i dziko. Aka jest połączona z drugą wyspą, Gerumą, a ta z kolei z trzecią, Fukaji. Po przybyciu do portu od razu widać długi nowoczesny most i zwiększone, dzięki niemu, możliwości eksploracyjne.
Po zaopatrzeniu się w sklepie w prowiant na cały dzień, dzielnie wymaszerowaliśmy z wioski. Po prostu przed siebie, wzdłuż wybrzeża, do najbliższej dzikiej plaży. Daleko naprawdę nie trzeba bylo szukać. Wystarczyło minąć port i iść dalej wzdłuż falochronu. Po drodze nie mogłam przestać gapić się na zdobiące go malunki i przystanęłam przy parze znajomych mi już stworów. Są i tutaj!
Shisa (シーサー, shiisaa) to dziwaczna krzyżówka lwa i psa. Wywodzi się ze starej mitologii Okinawy, ale oczywiście pierwotnie musiało „toto” przybyć z Chin. To strażnicy. Ludzie umieszczają dwie shisy (charakterystyczną parę) na swoich dachach lub flankując bramy swoich domów, przy czym lewa shisa ma tradycyjnie zamknięte usta (to ona), a prawa otwarte (to on). Groźnie otwarte usta męskiego shisy odstraszają demony, a zamknięte usta żeńskiej shisy zatrzymują dobre duchy. Co za idealna para. Co za wspaniałe dopełnienie. Pomyślałam sobie wtedy, że jeśli kiedykolwiek, gdziekolwiek, będę miała dom, koniecznie będą go strzegły jakieś ukryte shisy.
Idziemy wzdłuż niesamowitego cmentarza u podnóża zbocza. Groby ustawione są w jednym rzędzie, wzdłuż brzegu, przodem do morza. Wydają się pozostawione same sobie. Albo morskim duchom. Chyba można na nie bardziej liczyć, niż na odwiedzających ludzi.
Tuż za zakrętem, po przejściu przez brunatne kamieniste wybrzeże, pojawia się już pierwsza z bezludnych niebiańskich plaż, Majahama (真謝浜). Nie jest wcale znana, ani klasyfikowana w żadnym rankingu. Ale jest absolutnie doskonała. Pusta. Otulona turkusowym oceanem i zielonym lasem tropikalnym. Nieduża, zwieńczona sekretną grotą i skałami. Na naszą miarę. Piach jest biały i drobny, woda w zatoce – bajeczna. Od razu zrzucamy ubrania i wskakujemy do oceanu. Bosko.
Czuć, że przyroda panuje tu niepodzielnie. Dżungla schodzi prosto na plażę, wręcz się na nią wylewa. Jeszcze tylko kilka metrów i wpełźnie do wody. Ta zieleń jest niesamowita, a gąszcz nieprzepastny. Siadam tyłam do oceanu i patrzę. Chłonę. Niemal czuję, jak dżungla tętni, porusza się, pulsuje. Zasysam energię. Nie da się naładować baterii na zapas, ale wierzę, że jakaś pamięć komórkowa jednak zostaje. I zawsze potem na to wspomnienie ożywa.
Do wody. Na piach. Do groty. Do wody. I tak w kółko. Na plaży tylko ślady naszych stóp. I małych krabów. Spacer po skałach. Oglądanie wszelakich żyjątek. Dotykanie mięsistych liści. Szukanie, wśród resztek koralowców, najlepszych podstawek pod pałeczki. Ile nadmorskich zajęć!
Leżymy na brzegu. Mokre ciała na gorącym piachu. Patrzymy w niebo. Nagle coś zagłusza ciszę i rysunek chmur. Samoloty. No tak, nieopodal użytkowana jest największa, na Dalekim Wschodzie, amerykańska baza lotnicza, Kadena. To zaś przypomina, że Wyspy Kerama były pierwszym punktem na Okinawie, który zaatakowały wojska amerykańskie. 26 marca 1945 r. to właśnie Aka była pierwszą wyspą na celowniku.
Każde rajskie miejsce skrywa w sobie jakąś mroczną historię. Podobnie, jak każda radosna osoba…
Czas leci szybko. Pora zbierać się na prom powrotny.